NA TEŚCIOWĄ....
Nie wiem dlaczego ale ta kobieta wyzwala we mnie wręcz agresję. Jakoś szczególnie nic mi nie zrobiła. Po za tym że zawsze staje po stronie swojego synalka, a mojego męża. Choćby nie wiem jak zawinił to i tak wszystko na mnie. Nie powiem wiele razy mi pomogła, jak mogłam tak sie odwdzięczyłam ale nie umiem i chyba nie chcę już zabiegac o normalne stosunki. Chciałam ja traktowac jak swoja mamę, nawet przez chwilę mi sie to udawało ale czar prysł...
Nie lubię jak się zbliża do moich dzieci bo zawsze śmierdzi papierosami. W kwestii opieki nad dziećmi nigdy nie miałam do niej jakos zaufania ( nie wiem dlaczego) ale jak pilnowała naszego starszego syna kiedy młodszy był w szpitalu to okazało sie że przez kilka dni nic nie jadła bo nie była głodna. Wkurzyłam się strasznie i wręcz wydarłam się że jak jest sama to może nawet miesiąc nic nie jest ale jak pilnuje moich dzieci, bo to nie odpowiedzialne zwyczajnie się jej słabo mogło zrobić. Wtedy straciłam to zaufanie w tej kwestii bez po wrotnie...
Ostatnio miała pretensje że się żale do przyjaciółki na mojego męża. Twierdziła że to nie przystoi, że ja mam sama sobie dawać ze wszystkim radę a nie słuchać koleżanek bo przecież jej syn jej ideałem i to ja niszczę mu zycie. Wiem że dla dzieci babcia jest ważna ( zwłaszcza że mają ją tylko jedną - moi rodzice nie żyją) ale jednak rodzice powinni byc na pierwszym miejscu. Najpierw czas z mamą i tatą a poźniej z bacią ( Mąż pracuje wiec dzieci miaja go mało i dlatego zwyczajnie wolę spędzić niedzielę we 4 niz do teściowej jechać) A teksty pt nie dobra mama bo czegoś dziecku nie pozwoliła powodują we mnie natychmiastową potrzebę zapalenie papierosa ( choc nie palę i dym mi smierdzi i chyba bym pawia puściła jak bym poczuła dym w ustach taki paradoks)
Może nie jest taka zła? Może to we mnie jest coś nie tak, może moje podejście z powodu braku rodziców ( niby miałam juz 18 lat jak osatnie z nich zmarło) a może zwyczajnie mam alergie na nią i tak się zablokowałam że nie ruszę.
Dlatego kontakty ograniczam do minimum, tyle ile trzeba. Zwłaszcza że teściowa mieszkająca 30 km od naszego miasta, bywa w nim 2 czasem 3 razy w miesiącu, odwiedza koleżanki które mają ją w dupie a do nas nie przyjedzie ( dla mnie dziwna sytuacja że do wnuków nie przyjedzie) A my czasem zwyczajnie kasy na paliwo nie mamy żeby do niej pojechać. Ona nie jest jakos obłożnie chora a ni nawet stara, chyba 60 lat ma. Na Święta tez nie chciała przyjść mimo propozycji że się po nią autem pojedzie, że na noc zostanie, to nie bo jej brat zostanie sam( chociaż mogłby tez przyjechać).
Ostatnio obraziła się że 2 latek nie zadzownił do niej na dzień babci... ( mówiłam mężowi w zeszłym roku zebyśmy kupili jakiś drobiazg żeby dał babci, ale on stwierdził ze na to czas bedzie jak do przedszkola pójdzie, więc w tym roku się nawet nie odezwałam. To była jego decyzja a i tak jest na mnie.
Nie zabraniam jej kontaktów ostatecznie to jej wnuki, ale nie widzę żeby jej jakoś zależało. Tłumaczyłam jej sto razy że oni się mają cieszyć że ona przyjeżdza a nie że im coś kupuje ( ma zabronione kupowanie im czegoś za każdym razem bo niechę żeby kogo kolwiek kojarzyli z prezentami) ponoć jak nie ma kasy to nie przyjedzie bo nic dla nich nie ma.
A mój mąż ślepo wpatrzony w mamusię, na codzień mąż idealny chyba że czasem mu coś odbije. Modliłam sie o naprawienie tych relacji, ale to zawsze jest z jednaje strony. Nie raz próbowałam z nią rozmawiać ale to jest z mojej strony monolog, ja gadam ona słucha i tylko tyle. Wiec nie wiem ani co myśli ani co czuje. Smutne to na dłuższą metę. Wiem że dla dzieci muszę się starac i robię to, ale jest mi trudno. A mąż mi tego nie ułatwia. Zawsze jak gdzieś wychodzę bo dzowni do mamusi i daje syna do telefonu, co dla tesciowej jest sygnałem ze ja nie pozwalam skoro dzowni tylko jak mnie niema. Mówiłam mu setki razy że mnie to nie przeszkadza ( no bo co mam powiedzieć?) że do niej dzwoni, ale nic sie nie zmieniło. A nawiasem mówiąc ja telefon też mam i mogłaby ona zadzownić jak chce z wnukiem pogadać, ale od początku grudnia nie rozmawiałyśmy wcale. Ja od temtej pory, od momentu kiedy zostawiła mnie samą i obróciła się dupa i poszła. ( Mąż był po andrzejkach nieco nie do życia ) a wtedy jej potrzebowałam... żal i smutek pozostał.
Dobra kończę tą moją przydługa notkę. Ciekawe komu się będzię chciało wszystko przeczytać?
Dobrej nocy!
2 komentarze:
Mi się chciało:)
Jak słyszę,albo widzę "hasło" teściowa dostaję palpitacji serca,zawału, i osiem wylewów!!!:P
I ciągle żyję,cholera jednak prawda że złego diabli nie wezmą:):):):)
Łączę się w bólu,ja swojej nienawidzę, nie znoszę, nie cierpię etc. etc. i mieszkam pod jednym dachem o zgrozo...
Jeśli będziesz chciała poczytać o perypetiach młodej matki i mężatki u boku maminsynka i teściowej matki serdecznie zapraszam :):)
zajrzę :)
Prześlij komentarz